sc Agonia bogów: schyłek mitologii
Layout by Scar

piątek, 1 kwietnia 2016

Opowiadanie 21

     *** Loki, Niebo


     Po kilku dniach Bellona i ja przybyliśmy do Nieba. Przez te dni Bellona leżała w szpitalu, gdzie odpoczywała. Po wyjściu wyglądała o wiele lepiej, a jedna noc w swoim łóżku u mnie w apartamencie wystarczyła, aby wróciła do dawnej świetności.
     Starała się o tym wszystkim nie myśleć. Ostatnie wydarzenie było koszmarem i nie chciała do tego nigdy wracać. Mimo to musiała pomówić z archaniołami, gdyż w Piekle dowiedziała się kilku istotnych rzeczy. Mi nie chciała zdradzić, ale im to od razu!
     - Chodzi oto, że Lucyfer znalazł jakąś potężną moc, dzięki której będzie mógł podbić cały świat. Ta moc jest ponoć tak potężna, że może zabić nawet was. Nie wiem o co dokładnie chodziło, bo on mi tego nie zdradził, ale coś wspomniał.
     - Więc tak się mają sprawy. Hm… Cóż, będę czekał na jego krok. Nie mi rozpoczynać wojnę z Piekłem. Dziękuję, Bellono.
     - Właśnie, masz może pożyczyć na tę noc pokój z dużym łóżkiem? - spytałem Michała. Nie chciało mi się już szukać jakiegoś hotelu.

piątek, 25 marca 2016

Opowiadanie 20

     - Nie - krzyknęła Bellona, po czym stanęła przed Lokim.             
     Przyjęła to uderzenie na siebie ze skrzyżowanymi rękami. I choć było naprawdę silne, to cofnęła się zaledwie o mały kroczek i tym samym oślepiając wszystkich. Gdy światło znikło, przed nimi nie stała już kobieta w sukni ślubnej, lecz bogini wojny w swoim boskim stroju, ale to i tak miało najmniejsze znaczenie. Wszyscy patrzyli na skrzydła Bellony, które znienacka urosły na jej plecach. Były koloru czarnego, lecz biła od nich jasność.
     Lucyfer zaczął się śmiać.
     - No proszę. W życiu nie spodziewałbym się czegoś takiego. Widać, że to moja krew, ale ta jasność bijąca od ciebie jest nie do zniesienia. Fuj.
     Bellona prychnęła. Najwidoczniej odzyskała już pełną świadomość i kontrolę nad ciałem. A także nową energię. Energię, której brakowało jej przez tygodnie. Teraz, gdy to wszystko skumulowało się, jakoś musiała wykorzystać ten pokład. I nawet wiedziała już jak. Przed nią stał pewien wkurzający facet, który w każdym swoim geście prosił się o porządne manto. Jakże mogłaby mu odmówić?

niedziela, 20 marca 2016

Opowiadanie 19

     Czarno-złota suknia Bellony zafalowała gwałtownie, gdy Lucyfer podniósł ją z pozycji siedzącej. Była już gotowa. Pociągnął ją delikatnie, a ona posłusznie ruszyła za swoim ojcem. Zaprowadził ją w miejsce, gdzie miała się odbyć ceremonia. Znajdowało się to w sali, w której przeważnie balowały wszystkie piekielne istoty. Teraz jednak zmieniono to na miejsce ślubu. W wolnej przestrzeni stało kilkunastu zaufanych demonów Lucyfera, a po drugiej stronie pana młodego. Krzeseł nie było, nikt nie miał zamiaru zagłębiać się w takie szczegóły. Głównym miejscem było delikatne podwyższenie, na którym stała pergola przyozdobiona czerwonymi jak krew różami. Pan młody już czekał, ubrany w swój bojowy strój, czyli metalowy napierśnik, skórzane spodnie, u boku miał wielki miecz, a na rękach złote bransolety. Włosy jak zwykle miał związane w niskiego kucyka.
     Lucyfer przyprowadził córkę do ołtarza. Bellona stanęła obok Veroma, który chwycił jej dłoń i ścisnął, jakby bał się, że zaraz mu ucieknie. Jego dłonie były zimne. Nachylił się do jej ucha.
     - Już za chwilę całkowicie będziesz należeć do mojego świata.
     Nie zareagowała, lecz jej serce ścisnęła rozpacz.

piątek, 11 marca 2016

Opowiadanie 18

     Zadowolony Lucyfer pojawił się w jedynym z pokoi jego zamku w Piekle. Pokój z grubymi ścianami koloru czerwonego, bez żadnych okien, jedynie wielkie, mosiężne drzwi oraz białe, drewniane, prowadzące do łazienki. Przy jednej ścianie znajdowało się łóżko z bordową pościelą, a naprzeciw niego wielka szafa, zapewne na ubrania. Na innej ścianie wisiało wysokie lustro, a zaraz obok niego toaletka z kosmetykami.
     Gdy tylko wyprostował swoje skrzydła, towarzysząca mu kobieta spadła bezwładnie na ziemię. Uśmiechnął się na jej widok. Wreszcie miał ją u siebie i był z tego powodu bardzo zadowolony. Aby skutecznie ją odbić z rąk aniołów i tego pieprzonego boga kłamstw, musiał poświęcić kilkadziesiąt swoich sług, którzy jeszcze mogli mu się przydać do ważniejszych celów.
     - Witaj w nowym domu, Bellono. Spodoba ci się tutaj.
     - Czego ode mnie chcesz?
     - Ja? Niczego od ciebie nie chcę. Powiedzmy, że po prostu odezwało się we mnie ojcowski instynkt.
     - Ja wiem, że coś kombinujesz.
     - Ale dlaczego zaraz myślisz, że coś kombinuję? Musiałem zesłać na ziemię chordę demonów, aby jakoś odciągnąć cię od aniołów i tego całego Lokiego. Bo przecież dobrowolnie nie przyszłabyś do mnie, prawda?
     - Prędzej dałabym się posiekać - Lucyfer otworzył metalowe drzwi i stanął w ich progu.
     - No, ale teraz nikt cię już nie uratuje i zostaniesz tutaj. Trochę tutejszej atmosfery, a będziesz tak uległa, że nawet każdemu do łóżka wejdziesz.
     Wzięła rozbieg, aby staranować mężczyznę i uwolnić się stąd, lecz on szybko zamknął drzwi, przez co z impetem walnęła w metal. Zabolał ją bark, ale niebyt się tym przejęła. Nie miała zamiaru stać się taka, jak tutejsze kobiety. Po prostu nie mogła i będzie robić wszystko, aby tylko tego uniknąć.

niedziela, 7 lutego 2016

Opowiadanie 17

*** dwa miesiące później

     - Znowu się wylegujesz? - spytała, wchodząc do salonu.
     - Co ci poradzę, że ostatnio nic się nie dzieje - wzruszył ramionami i dalej wrócił do oglądania.
     - W sumie masz rację. Według mnie to zbyt długo jest cicho, mam wrażenie, że za niedługo zdarzy się coś większego.
     - Też tak sądzę - odpowiedział poważnie.
     Bellona wyszła z salonu i poszła do swojego pokoju. Był już wieczór, więc jak zwykle o tej porze poszła się kąpać. Loki podszedł do okna i spojrzał na nie z niepokojem. Pogoda nie była najlepsza. Na niebie były ciemne chmury, wiał zimny wiatr i aż odechciewało się żyć. Nieprzyjemna pogoda jak na lato.
     Usłyszał, że woda w łazience Bellony przestała się lać, więc poczekał jeszcze chwilę, po czym bez pukania wszedł do środka. Bellona stała prawie na środku pokoju, w samym ręczniku i przyglądała się w lustrze. A dokładniej przyglądała się swojej szyi, na której widniał niby fioletowy tatuaż w kształcie mocno zaciśniętego naszyjnika w stylu gotyckim. Co pewien czas znajdowała się na nim litera „L”.

niedziela, 31 stycznia 2016

Opowiadanie 16

     *** Bellona

     Był już późny wieczór, a Lokiego wciąż nie było. W dodatku zgłodniałam. Od godziny burczało mi w brzuchu, a jego nie było. Przekręciłam się na drugi bok, a wtedy włączyła się muzyka z mojego telefonu. Może to Loki dzwoni. Gdy sięgnęłam po telefon, muzyka ucichła. Nie pisało nic, że ktoś do mnie dzwonił.
     Ktoś zadzwonił do drzwi, a potem zapukał. Co miałam zrobić? Przecież nie otworzę, bo nie dam rady. Cierpliwie czekałam aż ta osoba sobie pójdzie. Nagle usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi kluczem, a potem nastąpił głośny trzask. Podniosłam się do pozycji pół leżącej i czekałam na dalszy ciąg zdarzeń. Usłyszałam powolne kroki. Automatycznie skojarzyło mi się to z jakimś drapieżnikiem, który wie, gdzie jest ofiara, ale się z nią bawi. Śmierdziało mi to podstępem Lokiego i przez chwile się nawet rozluźniłam, a mój brzuch odezwał się do mnie ze znaczną siłą.
     - Loki? To ty? Strasznie długo cię nie było, głodna jestem - oznajmiłam, a wtedy kroki skierowały się w stronę mojego pokoju.

piątek, 15 stycznia 2016

Opowiadanie 15


Loki, Nowy York


     Gdy przyniosłem Bellonie wodę i podałem pilota, wróciłem do pokoju. Dosłownie rzuciłem się na łóżko. Byłem wściekły. Przez trzy dniu, będąc w na górze, musiałem ukrywać emocje, ale teraz jakoś nie widziałem potrzeby. Krzyknąłem na cały pokój głośne „kurwa” i zacząłem rzucać poduszkami dosłownie we wszystko. Byłem zły jak cholera.
     W górach niczego nie było, niczego tam nie znalazłem. Moje sztylety przepadły jak kamień w wodę. Nie mam zielonego pojęcia, co się stało, ale ktoś je ukradł. Nie było żadnych śladów, niczego. Z nerwów podpaliłem całą jaskinię moim zielonym ogniem, a gdy wróciłem do Bellony, zdałem sobie sprawę, że pozbawiłem ją źródła ciepła. O tyle dobrze, że spała. Jednakże skutki mojej lekkomyślności były kolosalne. Już się bałem, że ona nigdy nie będzie mogła już chodzić. A jednak wyślizgnęła się. Ta to dopiero ma szczęście. Zawsze jej się uda. Zresztą tak samo jak mi.
     Ostatecznie jednak bardzo uśmiechała mi się perspektywa zajmowania się nią. Będę mógł się z niej ponabijać i poprzyprawiać trochę o te urocze rumieńce, którymi się oblewa przy każdym moimi intymniejszym słowie lub czynie. Wspaniale.