Niczym
rozjuszony byk pędził w moją stronę. Serce waliło mi jak szalone. Zawiodłam się
na tym, że nie przeleciało mi życie przed oczami, jak twierdzą niektórzy, że w
takich chwilach właśnie to się dzieje, aby potem żałować za swoje grzechy,
przypomnieć sobie najgorsze momenty i przeprosić za nie. Być może wtedy masz
większą szansę na wejście do Nieba. Ale przecież ja nie pójdę do Nieba ani
nigdzie. Po prostu zniknę, bo nie jestem człowiekiem, nie jestem istotą żywą -
jestem ludzką wyobraźnią i ich wiarą.
Cholera,
siły zaczęły ponownie mnie opuszczać, zrobiło mi się ciemno przed oczami,
odlatuję. Herkules był tuż przede mną, a ja w jednej chwili zjechałam po
ścianie, rozkładając się na ziemi. Wszystko potem strzeliło jak z procy i
pojawiła się mgła. Nie zdążył wyhamować, ponownie walną w ścianę, a ona
zawaliła się na niego. Ciężkie kamienie uderzały w jego ciało, miażdżyły kości,
niszczyły organy, sprawiały ból tak wielki, że bóg zwycięstwa wierzgał całym
ciałem na wszystkie strony.
Wszystko
ucichło. Kamienie spokojnie już poopadały. Tylko pojedyncze, maleńkie
kamyczki zagłuszały powstałą ciszę.
Żyłam.
Żyłam
jak jeszcze, kurwa, nigdy. Nagle wstąpiło we mnie tyle energii, że mogłabym
tańczyć z radości, biegać nie wiadomo ile, maraton mogłabym przebiec trzy razy
bez przerwy - taka byłam pełna energii i siły. Jednak jak to możliwe, że
przeżyłam? Wreszcie odważyłam się otworzyć oczy. Wkoło mnie panował półmrok.
Przez stertę kamieni przechodziły drobne promyczki światła. Nade mną unosiło
się zesztywniałe ciało Herkulesa, bez głowy. Jego głowa zniknęła w ścianie. Cóż
za haniebna śmierć. Umarł z głową w ścianie, można by nawet rzec, że jak
tchórz, który schował się przed niebezpieczeństwem. Ale uratowało mi to życie,
więc ani trochę mi to nie przeszkadzało. Jego potężna pierś zadziałała jak
tarcza ochronna. Co za ulga…
Poruszyłam
się, lecz usłyszałam czyjeś głosy.
-
Mówiłem ci, że to debil - znałam ten głos, aż za dobrze. To pieprzony Eros,
więc musi być z nim także Apollo. I nie myliłam się.
-
Trzeba było wziąć Hadesa.
-
Hadesa? Przecież on by się nigdy na takie coś nie zgodził. Machnąłby tylko
lekceważąco ręką i spytałby się, po co ma to robić. A w ogóle Bellona przecież była
jego kompanką przez pewien czas.
- W
sumie to racja, ale ten osioł zginął, bo wpadł w szał bojowy. Hades zachowałby
pełny spokój. Od początku, do końca.
Tego
byłam pewna nawet ja. Kto jak to, ale Hades to jedyna osoba, która ma takie
nerwy ze stali. Jest opanowany, jak… albo nie, może po prostu jest obojętny,
dlatego nic go nie rusza.
-
Ale przynajmniej ona nie żyje, tak?! Mamy to, co chcieliśmy. Wynośmy się stąd,
można tutaj zdechnąć, tak jest duszno - i poszli.
Odetchnęłam
z ulgą, a potem zamknęłam oczy. Niby tylko na chwilę.
Obudziłam
się, gdy usłyszałam czyjeś głosy. Ktoś dokopywał się do mnie i to naprawdę
żwawo. Można by rzec, że nawet w lekkiej panice. Wreszcie mogłam odetchnąć
gęstszym powietrzem. Miałam wrażenie, że pod tą stertą gruzu zaczyna brakować
tlenu. Jeszcze tego by brakowały, by po zwycięskiej walce umrzeć z braku
najważniejszej esencji dla każdego żywego stworzenia. Na szczęście czekał mnie
inny los, niżeli Herkulesa.
-
Wreszcie cię znalazłem! Chwała Bogu! - odetchnął z ulgą.
Uśmiechnęłam
się zwycięsko i spokojnie czekałam, aż Gabriel wyciągnie mnie z całej tej mini
jaskini. Po wyciągnięciu rozejrzałam się i zobaczyłam także Michała i Rafaela. Obaj
wyciągali ciało legendarnego herosa.
Gdy
już leżał na wznak na ziemi, Michał przykucnął na palce i dokładnie mu się
przyglądał. Największą uwagę przykuwała jego zdeformowana twarz. Lewa
połówka była płaska jak głowa Skipera z Pingwinów z Madagaskaru. W dodatku
włosy były całe w kurzu przyklejonym do krwi. Okropny widok, lecz przynajmniej
miałam satysfakcję ze zwycięstwa.
-
Bellona, możesz się ruszyć? - spytał Gabriel łagodnym głosem.
W
sumie to poza bolącą głową nic mi nie było, mogłam biegać, skakać, tańczyć i
Bóg wie jeszcze co, ale dlaczego by tak nie wykorzystać archanioła? Zobaczymy
na ile są boskie te jego mięśnie.
- N…
niezbyt. Chyba jeden z kamieni spadł mi na nogę - oznajmiłam smutnym głosem.
-
Zabiorę cię na górę, a potem uleczę. Będziesz mogła się tam przespać,
powiadomimy Kłamcę, że jesteś u nas.
To
zabrzmiało, jakbym była dzieckiem, które było niegrzeczne w szkole i trafiło na
dywanik do dyrektora, ale zanim by to nastąpiło, nauczyciel wypowiedziałby
formułkę „Zobaczysz, powiadomimy o wszystkim twoich rodziców!”, a potem uwaga
do dziennika. Skrzywiłam się nieco, ale nie dałam tego po sobie poznać. Za to w
ogóle nie protestowałam, gdy Gabriel podniósł mnie na ręce i razem wzbiliśmy
się w powietrze. Objęłam go rękami za szyję.
Start,
lot i lądowanie poszło gładko, gdybym zamknęła oczy, nawet bym nie wiedziała,
że unoszę się w powietrzu, że latam w objęciach archanioła. Och… nie ma nic
bardziej romantycznego, niżeli lot sam na sam z mężczyzną nad włoskim miastem
przy zachodzie słońca. Wszystko byłoby świetnie, cudownie i nie wiadomo jak
jeszcze urwane z filmu lub bajki, gdyby nie fakt, że ów mężczyzna był
archaniołem i tym samym zwiastunem śmierci. Na to ostatnie cała magia chwili
zniknęła.
Faceci
to autentycznie świnie, to trzeba przyznać. Nie ważne czy to człowiek, bożek
czy anioł. Urodził się świnią i świnią do końca życie pozostanie.
Gabriel
uzdrowił mnie w anielskim salonie. Położyłam się na kanapie, a on wyszedł.
Położyłam lewą rękę na moje piersi i zamknęłam oczy. To był ciężki dzień -
ścisnęłam nieco kawałek mojego jędrnego ciałka. Z jednej strony fajne są, ale z
drugiej przeszkadzają trochę w pracy. Zdecydowanie za duże! Ale również świetnie
jest się nimi pobawić. Muszę kiedyś wypróbować ten trik z utrzymaniem puszki
piwa lub Coca-Coli pomiędzy piersiami.
Może
być zabawnie. Najlepiej potem jeszcze uwiecznić to na zdjęciu.
Niespodziewanie
drzwi otworzyły się z hukiem. Chciałam wstać i sprawdzić, kto to był, lecz w
tym momencie ktoś przyłożył mi ostrze miecza do krtani. Nawet nie drgnęłam, ale
doskonale zdawałam sobie sprawę, kto taki nachodzi mnie po ciężkiej bitwie.
-
Rusz się choćby na milimetr, a odetnę ci ten twój fałszywy łeb! - syknęła
postać złowrogo.
Poczułam
z tyłu powiew powietrza. To był na pewno Gabriel. Stróżów nie było, Legion
znajdował się w innej części, a archaniołowie jeszcze nie wrócili.
-
Gabriel? - spytałam cicho.
-
Wybacz, to wasze prywatne sprawy. Mnie tu już nie ma - ulotnił się, zamykając
za sobą drzwi. Typowe. Wtedy, kiedy są potrzebni najbardziej, nigdy ich nie ma.
-
Jak mogłeś? - miecz zniknął z mojej szyi, lecz i tak nie ruszyłam się. - Jak
mogłeś?!
- No
wiesz, trochę magii, odwagi, list zachęcający… - wyliczałam rozbawiona, lecz
brutalnie mi przerwano.
-
Loki!
Usiadłam
prosto, wpatrując się w oblicze Bellony, tej prawdziwej Bellony -
rozwścieczonej bogini wojny.
-
Zrobiłem to, gdyż na kilometr śmierdziało mi to podstępem ze strony Erosa i
Apolla. A ich obydwu chcę poćwiartować na kawałki, więc nie miałem innego
wyjścia. Wiedziałem, że ty zmierzysz się z Herkulesem, ale tamtej dwójki nawet
nie dotkniesz. Musiałem wziąć sprawy we własne ręce.
Bellona
usiadła zrezygnowana koło mnie. Westchnęła ciężko.
-
Tak, nawet bym ich nie dotknęła. Ale to nie oznaczało, że miałeś prawo
przemienić się we mnie i pójść tam za mnie. To było oszustwo, a Herkules liczył
na poważny, honorowy pojedynek. A w ogóle dlaczego tak ci na nich zależy, co?
-
Mam z nimi prywatne porachunki i na pewno im nie wybaczę tego, co zrobili.
Przez
chwilę Bellona mierzyła mnie nieufnym wzrokiem, lecz wreszcie dała sobie
spokój. Uśmiechnęłam się na to.
- Najgorsze jest to, że wtedy zadzwoniłeś do mnie i tylko się spytałeś, jak u
mnie. Nie pisnąłeś nawet słówkiem, równie dobrze mogłeś w ogóle nie dzwonić. To
było chamskie.
-
Oj, mój aniele, daj wreszcie spokój. Było, minęło. Nic na to nie poradzisz -
mówiłam uwodzicielskim głosem i pogłaskałam ją po policzku. Może wciąż
wyglądałam jak ona, ale mówiłam swoim prawdziwym głosem, to znaczy tym
należącym do Lokiego.
Prawie
natychmiast odepchnęła moją rękę, lekko się zaczerwieniła. Tylko nie wiedziałam
czy ze złości, czy z zażenowania.
-
Możesz wreszcie przemienić się w siebie?! To dziwne gadać tak sama ze sobą! To
mnie rozprasza i denerwuje.
Zaśmiałam
się.
-
Czyli jednak jesteś hetero? I wolisz, gdy podrywa cię mężczyzna? - to była
bardziej stwierdzenie niżeli pytanie. - To może zamienię się w Brata Pitta albo
Johna Deppa? - Bellona już miała coś powiedzieć, na serio rozwścieczona, ale
uniosłam do góry ręce w geście poddańczym. - Dobra, dobra. Już siedzę cicho.
Mam tylko małą prośbę. Czy mogę coś wypróbować?
Spojrzała
mi w oczy przenikliwie.
-
Pod warunkiem, że nie będziesz robić nic sprośnego z moją podobizną.
-
Oczywiście - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu zadowolenia. Nawet nie wie, na co
właśnie się zgodziła.
Usiadłam,
przekręcając się bardziej w jej
kierunku. Dokładnie obserwowała każdy mój ruch, jakby spodziewała się, że zaraz
się na nią rzucę z nożem. Jednak ja miałam inne zamiary. Gwałtownie wychyliłam
się do przodu, dotykając swoimi ustami jej. Wyglądała tak samo, jak za
pierwszym razem. Najpierw szok, a potem stopniowo jej policzki zaczęły się
czerwienić. Jak to pięknie wyglądało!
Ale
jak za pierwszym razem, odchyliłam się, zanim wybuchła.
Zamyśliłam
się na chwilę. Było… zwyczajnie. To nie to samo całować się z Belloną w postaci
kobiety i Lokiego. Nie jestem gejem czy bi, ale lubię ryzyko i próbować nowych
rzeczy. Całowanie Bellony to jedno i drugie. Ale wolę całować ją jako ten
prawdziwy ja, bez przebieranek, bez udawania.
Od
kiedy to ja taka uczuciowa jestem?! Jakoś do tej pory nigdy nie przeszkadzało
mi, pod jaką postacią brałam kobietę!
- Hm… Nie wiem, co lesbijki widzą w tym pociągającego - mruknęłam do siebie.
Ledwo
wypowiedziałam te słowa, a w moją twarz leciała nie otwarta dłoń, tylko mocno
zaciśnięta pięść. Oj… Chyba dałam jej za długą przerwę, mogę tego teraz
pożałować.
Ostatecznie
jednak dostałam tylko liścia, ale tak mocnego, jak jeszcze nigdy. Cofnęło mnie
do tyłu. Bellona chciała poprawić to mocnym kopniakiem w brzuch (bądź krocze,
tego się jednak nie dowiedziałam), jednakże złapałam jej nogę i mocno
zepchnęłam na bok, w stronę oparcia kanapy. Teraz ja wykorzystałam moment. Popchnęłam
boginię tak, aby się położyła, po czym złapałam jej obydwie ręce, skrzyżowałam
w nadgarstkach i przytrzymałam jedną ręką nad jej głową, drugą oparłam o
kanapę, aby nie była w stanie mnie przewrócić.
-
Wybacz, aniele, ale to ja jestem typem dominującym - wyszeptałem uwodzicielsko,
ściągając iluzję.
Twoje zamówienie jest gotowe do pobrania na scargraf.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
<333
Usuń