sc Agonia bogów: schyłek mitologii: Opowiadanie 21
Layout by Scar

piątek, 1 kwietnia 2016

Opowiadanie 21

     *** Loki, Niebo


     Po kilku dniach Bellona i ja przybyliśmy do Nieba. Przez te dni Bellona leżała w szpitalu, gdzie odpoczywała. Po wyjściu wyglądała o wiele lepiej, a jedna noc w swoim łóżku u mnie w apartamencie wystarczyła, aby wróciła do dawnej świetności.
     Starała się o tym wszystkim nie myśleć. Ostatnie wydarzenie było koszmarem i nie chciała do tego nigdy wracać. Mimo to musiała pomówić z archaniołami, gdyż w Piekle dowiedziała się kilku istotnych rzeczy. Mi nie chciała zdradzić, ale im to od razu!
     - Chodzi oto, że Lucyfer znalazł jakąś potężną moc, dzięki której będzie mógł podbić cały świat. Ta moc jest ponoć tak potężna, że może zabić nawet was. Nie wiem o co dokładnie chodziło, bo on mi tego nie zdradził, ale coś wspomniał.
     - Więc tak się mają sprawy. Hm… Cóż, będę czekał na jego krok. Nie mi rozpoczynać wojnę z Piekłem. Dziękuję, Bellono.
     - Właśnie, masz może pożyczyć na tę noc pokój z dużym łóżkiem? - spytałem Michała. Nie chciało mi się już szukać jakiegoś hotelu.

     - Niech ktoś przyniesie klucz do jednego z pustych pokoi dla Kłamcy! - krzyknął Michał do aniołów.
     Nie czekaliśmy długo. Zanim Michał zdążył coś powiedzieć, a chciał, bo już otwierał usta, zjawił się anioł i wręczył mi klucz do pokoju. Spojrzałem na numer. 472. Hm… Gdzie to może być?
     - Gdzie znajdę ten pokój? - pokazałem archaniołowi numerek.
     - Na pierwszym piętrze po prawej stronie - odpowiedział za Michała Gabriel.
     - Dzięki - rzuciłem i już chciałem odwrócić się, i odejść, gdy Gabriel ponownie zabrał głos.
     - A po co ci u nas pokój?
     Na mojej twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek, którym obdarowuję innych, gdy mam jakiś niecny, sprytny bądź niebezpieczny plan. Tym razem nie chodziło o żaden z tych, lecz wchodziło w tą kategorię. Krótko mówiąc - będzie zabawa. I to na całego.
     Żadnych ograniczeń.
     - Nie chce mi się szukać już jakiegoś porządnego hotelu i kamyki mi się skończyły. A nie miałem jeszcze nocy poślubnej z Belloną.
     - Co?! - Bellona pisnęła i popatrzyła na mnie przerażona.
     - Słuchaj, słonko, skoro się z tobą ożeniłem, to coś mi się należy z naszego związku, prawda? Nie mogę żyć w wiecznym celibacie.
     - Ale… ale… ale ja… - jąkała się z przerażenia.
     Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, podszedłem do niej i z szybkością błyskawicy przerzuciłem ją sobie przez ramię, na co odpowiedziała głośnym piskiem.
     - Szkoda czasu, kochanie. Nie mam zamiaru stracić żadnej drogocennej sekundy tej nocy - mówiłem rozbawiony i skierowałem się w stronę wyjścia.
     - Puszczaj! Puszczaj! Puszczaj! - szamotała się i biła mnie pięściami w plecy, ale odpowiedziałem jej na to tylko serdecznym śmiechem.

     Stanąłem przed pokojem, do którego miałem klucz. Drzwi oczywiście były śnieżno białe, a ich numerek znajdował się ponad framugą, napisany ozdobnym charakterem pisma.
     Bellona przestała się już wyrywać, ale cały czas coś jęczała do siebie. Niewyraźne słowa i bełkot w ogóle mnie nie obchodziły. Myślała, że w ten sposób zlituję się nad nią? Ha! W życiu. Nie mam zamiaru przepuścić takiej okazji!
     Pokój posiadał kremowe ściany, przy drzwiach był włącznik do niewielkiej lampy. Podłużne okienko znajdowało się naprzeciw drzwi porządnie przysłonięte firanką i roletą koloru błękitnego. Po mojej prawej stronie znajdowało się wielkie łóżko, tak zwane łoże małżeńskie. Ironia? Zbieg okoliczności? Nie sądzę. Łoże było w odcieniach kolory kremowego i niebieskiego. Mnóstwo pierzastych poduszek umożliwiało usadowienie się najwygodniej, jak tylko się dało. Cóż, nie było to może lepsze od tych, które mam w apartamentach, lecz dobre i to. Ponadto w pokoju znajdowały się jeszcze jedne drzwi, które prowadziły do małej, lecz przestronnej łazienki wyposażonej w prysznic, wannę i umywalkę z szafkami.
     Podszedłem do łóżka i zrzuciłem na nie Bellonę, która jedynie głośniej jęknęła w momencie pierwszego odbicia się od materaca. Potem przysiadła i rozejrzała się dookoła. Kątem oka udało mi się zauważyć niepewność i strach w jej oczach, lecz nic nie powiedziała. Nie wpadła w szał, nie próbowała uciec lub pobić mnie. Po prostu spokojnie czekała, a raczej nie spokojnie, ale zdenerwowana i spięta.
     Podszedłem do drzwi, zamknąłem je na klucz i zgasiłem światło dla atmosfery, panował teraz półmrok. Gdy wracałem do łóżka, Bellona śledziła mnie wzrokiem.    
     - I co teraz? - spytała, gdy stanąłem nad nią.
     Uśmiechnąłem się do niej czule i przykucnąłem. Patrzyła na mnie niepewnie, obawiając się tego, co ma nastąpić. Chyba jeszcze nigdy nie widziałem jej w takim stanie. Po raz pierwszy widziałem w jej oczach prawdziwy strach.
     Złapałem jej dłonie swoimi i ścisnąłem delikatnie. Uspokoiła się nieco na ten gest.
     - Spokojnie, aniele, nic nie zrobię wbrew tobie. Wszystko będzie dobrze - przemawiałem do niej kojącym głosem i choć może wydawać się to żałosne, spodobało mi się to.
     - Boję się - wychrypiała wreszcie. - Ja jeszcze nigdy…
     - Wiem. Dlatego będę najbardziej delikatny, jak tylko potrafię.
     Podniosłem się nieco, aby ją pocałować. Nie protestowała, nie odsunęła się. Pomału zacząłem na nią napierać. Językiem walczyłem o dominację, a ona się nie dawała. Poczułem, jak zaczyna się rozluźniać. To był znak, że jej się podobało, co jeszcze bardziej mnie nakręcało. Popchałem ją do tyłu, aby położyła się na materacu. Dałem jej chwilę odetchnąć i ponownie wpiłem się w jej usta. Nie mogłem się od niej oderwać, przyciągała mnie jak magnes i czułem, że przez samo całowanie jej mogłem szczytować.
     Pomału zacząłem błądzić rękami po jej ciele. Dotykałem każdego kawałka, przez co Bellona zaczęła zachęcającą mruczeć i jęczeć. Wygięła się w łuk i już wiedziałem, że jest coraz lepiej.
     Nie spiesząc się zacząłeś ściągać z niej ubrania.

***

     Wstałem dość wcześnie. W pokoju panował przyjemny półmrok, lecz i tak wszystko dokładnie widziałem. Pierwszy raz w życiu czułem się spełniony. Zawsze byłem przestawiany z kąta w kąt, odpychany i niechciany. Nikt mnie tak jeszcze nie uszczęśliwił. Przy nikim nie czułem się nigdy tak swobodnie. Spojrzałem na bok, aby upewnić się, że poprzednia noc nie była tylko wytworem mojej wyobraźni lub głupim snem.
     To nie był sen.
     Bellona leżała na boku odwrócona do mnie plecami. Jej oddech był głęboki i równomierny. Spała. Także przekręciłem się na bok, aby dokładnie ją widzieć - przynajmniej lśniące włosy i gołe ramiona. Wczoraj dzięki mnie pozbyła się wszystkich ubrań, ja także. Wciąż nie mogę zapomnieć dotyku jej gorącego ciała i dreszczy, które wywoływały u niej moje zimne ręce; miękkich włosów, czy głośnych jęków. Boże, nie mogę przeżyć tamtej nocy!
     Poruszyła się, a dokładniej to przekręciła na drugi bok. Mogłem w spokoju podziwiać jej gładką, mleczną cerę, pełne usta i pojedyncze pukle włosów, spadające jej na oczy. Zagarnąłem je za ucho, a wtedy ujrzałem jej orzechowe tęczówki. Jej zaspany wzrok na początku nie wyrażał żadnych emocji, a potem, łączne z ustami, uśmiechnęły się do mnie delikatnie. Odwzajemniłem uśmiech i zacząłem ją głaskać po policzku grzbietem dłoni.
     Wzdrygnęła się.
     No tak, wciąż zapominam, że mam ręce ziemne jak lód.
     Natychmiast odsunąłem od niej dłoń i spojrzałem przepraszająco. Nic nie powiedziała, nie wykrzywiła się czy zrobiła jakąkolwiek inną minę. Po prostu podniosła się do pozycji pół siedzącej i przybliżyła się do mnie. Położyła się, a następnie wtuliła w moją pierś. Na samą myśl zrobiło mi się ciepło.
     Była naga.
     Cała.
     Objąłem ją, przyciągając do siebie i zanurzyłem twarz w jej puszystych włosach, zaciągając się jej niepowtarzalnym zapachem.
     - Będzie ci zimno - wyszeptałem jej do ucha. Uniosła głowę i spojrzała mi w oczy z drwiącym uśmieszkiem.
     - Phi… Jak na samą myśl o tobie robi mi się gorąco. Uwierz mi, że jakoś sobie poradzę.
     Zaśmiałem się, a następnie dosłałem namiętnego całusa, od którego ledwo się oderwałem. Znów wtuliła się w moją pierś, a ja jeszcze mocniej ją do siebie przyciągnąłem.
     Zrobiła coś, czego się kompletnie po niej nie spodziewałem - wcisnęła swoją nogę miedzy moje uda. Teraz to naprawdę zrobiło mi się gorąco, jednak nie chciałem niczego zaczynać. Nie chciałem, żeby znudziła mi się za szybko.
     Nie…
     Ona mi się nigdy, przenigdy nie znudzi.
     Ponownie zacząłem błądzić rękami po jej nagich plecach i całować w szyję. Jęknęła zachęcająco.
     Ten dzień zapowiada się wspaniale.
               

     A to był dopiero początek naszej historii…

Koniec

Przejdź do:
- Opowiadanie poprzednie: Opowiadanie 20

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz