sc Agonia bogów: schyłek mitologii: Opowiadanie 3
Layout by Scar

czwartek, 9 lipca 2015

Opowiadanie 3

Loki, Asgard, bardzo dawno temu

     Asgard płonął na moich oczach, gdy wtem przypomniałem sobie o osobach, które warto jeszcze odwiedzić, zanim Michał wszystkich wymorduje. Przemierzając spokojnie oddalony o kilka kilometrów las, natknąłem się na drogowskaz. Niby nic nie znacząca kreska na pniu drzewa, lecz ja dobrze znałem ten symbol. Wskazywał drogę. Chwilę później znalazłem się przed ziemianką, która posiadała drewniane drzwiczki, przy wejściu kwiaty, a po bokach wzniesienia niewielkie okna. Zapukałem i wszedłem nie czekając na odpowiedź.

     Przy ścianie stała niewielka osóbka. Miała długie blond włosy zaplecione w warkocza, opaloną cerę i krwistoczerwone usta. Na sobie miała zwiewną sukienkę w kolorze jasnego różu przyozdobioną kolorowymi kwiatami. Nigdy nie cierpiałem, gdy tak się ubierała. Wyglądała wtedy jak jakaś bezbronna panienka, i choć naprawdę nią była, to przynajmniej mogła ubierać się tak, aby unicestwić to wrażenie. Jej piwne oczy spojrzały na mnie z widoczną ulgą. Bała się, i to bardzo. Najwidoczniej wiedziała już, co się dzieje w Asgardzie i to tylko kwestia czasu, zanim przyjdą po nią.
     - Loki - wyszeptała zdławionym głosem.
     Oczywiście od razu przybrałem minę zatroskanego o jej życie i że sam bardzo się boję oto, co się dzieje kilometry dalej. Sygin ze łzami w oczach wtuliła się w moją pierś, a ja objąłem ją mocno. Kochała mnie. Gdyby mogła, to oddałaby za mnie życie. Jednak ja do niej nic nie czułem. Jedynie zaspokajała moje potrzeby hojnie obdarzonym przez naturę ciałem. Nikt nie mógł zaprzeczyć, że figurę miała wprost niezwykłą i stworzoną dla potrzeb mężczyzny. Ale miałem jej już dość. Zachowuje się zbyt… dziewczęco. Taka delikatna, rozmarzona, pragnąca założyć liczną rodzinkę z domkiem w górach. To nie dla mnie.
     Dlatego bez najmniejszego skrępowania wbiłem jej nuż w brzuch. Od razu odsunęła się ode mnie i przerażona rozpłakała się na całego. Spojrzała jeszcze na mnie z niedowierzeniem.
     - Dlaczego?
     - A dlaczego by nie? - uśmiechnąłem się. - Miałem cię już dość i pomyślałem, że lepiej będzie, jeżeli zabiję cię z własnej ręki.
     - Ja cię kochałam - wydukała przez łzy.
     - Och… Doprawdy? Jakieś to wzruszające - udałem poruszonego, ale szybko wróciłem do siebie. - Szkoda, że ja ciebie nie.
     Na koniec wbiłem jej długi sztylet w serce.

***
Francja, współcześnie

     - Strasznie małe to mieszkanie - szepnąłem sam do siebie cicho, włamując się do mieszkania.
     Temu, że byłem strasznie cicho, towarzyszyła moja niewidzialność. Nikt na pewno nie zorientuje się, że tutaj jestem.

***Bellona

     Po skończonej kąpieli założyłam na siebie jedynie szlafrok. Włosy starannie rozczesałam, choć były jeszcze mokre. Nie przywiązuję zbytniej uwagi do wyglądu, a szczególnie nie zawracam sobie głowy takimi pierdołami jak rozczesywanie włosów, gdy są suche, bo inaczej się niszczą. Strata czasu.
     Starannie zawiązując sznurek, aby szlafrok się nie rozchylił, wyszłam z łazienki. Zatrzymałam się w progu. W moim mózgu uruchomiła się czerwona lampa - szósty zmysł, który kształtował się od kilku wieków, a teraz jest niezawodny. Ktoś był w moim domu, a raczej patrzył na mnie. Czułam to. Udałam, że jednak nic nie czuję i ruszyłam do salonu. Ktoś poruszył się za mną. Stąpał niezwykle cicho i był niewidzialny, ale po prostu czułam, że tam jest!
     Schyliłam się nad stolikiem, że niby sięgam po pilot do telewizora, a tak naprawdę zaczęłam wymawiać zaklęcie. Gdy byłam już gotowa, odwróciłam się nagle i rzuciłam moim mieczem w miejsce, gdzie podpowiadał mi szósty zmysł. Zawsze się go słuchałam. Ufałam mu i nie zawiodłam się także tym razem.
     Mój miecz wbił się głęboko w ścianę, lecz nie dało się nie usłyszeć jęku przerażenia mojej ofiary. Szybko doskoczyłam w źródło dźwięku, a tam poczułam czyjeś ciało. Złapałam mocno za jakieś ubranie, a wtedy doszedł do mnie ten zapach perfum. Serce zabiło mi mocniej, zagotowało się we mnie.
     Wyciągnęłam dłoń i mocno się zamachnęłam. Po salonie rozniósł się charakterystyczny dźwięk spoliczkowania. Postać upadła na podłogę, a zaraz potem powłoka niewidzialności zniknęła. Loki leżał na ziemi z zaczerwienionym policzkiem. Widziałam, jak jego policzek wznosi się i upada, pewnie sprawdzał językiem, czy ma wszystkie zęby.
     I dobrze mu tak!
     - Ty pieprzony zboczeńcu! - krzyknęłam czerwieniąc się ze złości. - Jak mogłeś włamać się do mojego mieszkania?!
     Zręcznie ominęłam go nie czekając na odpowiedź i zamknęłam się w sypialni. Przez chwilę nasłuchiwałam, czy przypadkiem nie wyszedł, bo miałam ochotę zrobić mu wielką awanturę i kilka siniaków na ciele. Przydałoby się. Jednak nie słyszałam żadnych odgłosów otwieranych lub zamykanych drzwi. Spokojnie, nie spiesząc się, ubrałam na siebie niebieską koszulkę i czarne rybaczki. Stopy pozostawiłam bose.
     Wychodząc zatrzymałam się w progu i obejrzałam dookoła, czy aby przypadkiem Loki nie chce wyrządzić mi jakiegoś głupiego żartu. To w jego przypadku bardzo możliwe, a wręcz zaskakujące, że tego nie zrobił.
     Mój szósty zmysł nie dał o siebie znać, więc najwidoczniej gdzieś siedział spokojnie lub zwyczajnie wyszedł cichaczem. Raczej opcja druga. Zadowolona weszła do salonu, gdy na fotelu napotkałam jego łobuzerski uśmieszek. Zlustrował mnie spojrzeniem od stóp po głowę, na co zaczerwieniłam się trochę. I pomyśleć, że stałam koło niego w samym szlafroku. Na szczęście dobrze się zawiązałam.
     - Przedtem wyglądałaś lepiej - rzucił rozbawiony.
     - Mów za siebie. Ja wolę mieć na sobie zwykłe ubrania - syknęłam w jego kierunku i poszłam do kuchni.
     A w ogóle dlaczego ja go nie wywaliłam z mojego mieszkania?! Nie dość, że rozłożył się na moim fotelu niczym mieszkaniec tego domu, to jeszcze nawet nic mu nie powiedziałam i jak gdyby nigdy nic idę sobie do kuchni. Cholera, co się ze mną dzieje?!
     - Masz do mnie jakąś sprawę, czy wpadłeś tak dla jaj? - spytała nalewając sobie soku do szklanki.
     - Cóż, nie mam jak dostać się do Nieba, a chciałbym z aniołkami zagrać sobie w małą partyjkę pokera. Z tego co wiem, to ty masz „karnet” wejściowy - usiadłam na sofie naprzeciw niego.
     - A mam. I co z tego?
     - Pożyczysz mi?
     - A co mi za to dasz? - spytałam odkładając pustą szklankę na drewniany stolik i wygodnie rozsiadając się.
     Loki wstał z fotela i stanął zaraz obok mnie. Nachylił się kładąc jedno kolano na sofie, a rękę na podparciu. Wpatrywał się we mnie tymi szmaragdowymi oczami. Do moich nozdrzy doszedł jego intensywny zapach. Serce zaczęło mi walić jak szalone, dziwne, że nie wyleciało z mojej piersi. Chociaż miałam wielką ochotę oddalić się od niego, to nie mogłam dać za wygraną, więc siłą woli zmusiłam się, aby pozostać w miejscu.
     - Dam ci siebie na jedną noc - wyszeptał mi do ucha.
     Zdrętwiałam, a mój szósty zmysł zaczął alarmować. Odsunęłam się od niego, lecz zamiast całym ciałem, to tylko górą, przez co ześlizgnęłam się z podparcia i wylądowałam na plecach. Leżałam oszołomiona na połowie sofy, zaschło mi gardle, a Loki niebezpiecznie zaczął się do mnie zbliżać. Cała twarz zrobiła mi się gorąca. Gdy odzyskałam trzeźwość umysłu i panowanie nad ciałem, szybko położyłam ręce na jego piersiach i odpychałam od siebie, lecz wciąż brakowało mi siły, więc skończyło się tylko na tym, że zatrzymałam go w miejscu.
     - Daj spokój, Bellona, wszystkie kobiety, które mnie zobaczą, wariują na moim punkcie - mówił to tak spokojnie! Co za debil!
     - Ale ja nie jestem wszystkie! - warknęłam na niego.
     Byłam bliska łez, ale jakoś udało mi się nad tym zapanować. Przez krótką chwilę, zaledwie sekundę, widziałam w jego oczach zwątpienie i oszołomienie, ale mogło mi się zdawać. W takim stanie to bardzo realne.
     Loki zaśmiał się krótko i zszedł ze mnie. Odetchnęłam głębiej i po raz pierwszy przełknęłam ślinę nawilżając moje zeschnięte gardło. Boże, czułam się taka upokorzona! Jeszcze nigdy żaden mężczyzna mnie tak nie potraktował! Zawsze stawiałam im się w odpowiedniej chwili, zawsze wiedziałam, co robić, jak działać. Czasami kończyło się na ich pobiciu, ale zawsze wcześniej alarmowałam ich, że tak to się może skończyć. Jednak… Przy Lokim tracę wszystkie siły. Nie wiem dlaczego, nie rozumiem tego! Jego wzrok hipnotyzuje mnie, zapach uderza do głowy, a bliskość pozbawia siły.
     Boże, ratuj mnie!
     Usiadłam na sofie jeszcze lekko wstrząśnięta. Nawet na niego nie spojrzałam. Wstałam i poszłam sobie czegoś nalać do picia, ale czułam jego wzrok na sobie. Przez cały czas. Niemiłosiernie mnie palił.
     - Nie rozumiem, dlaczego się powstrzymujesz? Przecież ja bym o ciebie zadbał - powiedział z obojętnością. Ja go kiedyś, kurde, zabiję!
     - Zamknij się! Zawsze odpychałam od siebie wszystkich mężczyzn! Z tobą zrobię to samo, nie jesteś wyjątkiem! - krzyknęłam już na maksa rozwścieczona. - Cholera - zakryłam dłonią usta zdając sobie sprawę z tego, co powiedziałam.
     Na twarzy Lokiego pomału zaczął rozkwitać uśmiech. Ale ten uśmiech nie był taki łobuzerski, jaki zwykle gości na jego twarzy, ten wyrażał bardziej zaciekawienie i prawdziwe rozbawienie. Odwróciłam się do niego plecami, ale słyszałam jak gwałtownie poderwał się z fotela i zaczął iść w moją stronę.
     - Więc oto tutaj chodzi. Wieczna dziewica, tak? - zakpił Loki.
     - Masz i wyjdź stąd! W trybie natychmiastowym! - odsunęłam szufladę i rzuciłam w jego stronę małą wizytówkę. - Ale pamiętaj, jesteś mi winny przysługę.
     - Jak sobie życzysz, o moja cnotliwa pani - skłonił się teatralnie i wyszedł zadowolony.


Przejdź do:

-Opowiadanie poprzednie:
Opowiadanie 2 -Opowiadanie następne: Opowiadanie 4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz