***
Bellona
Był
już późny wieczór, a Lokiego wciąż nie było. W dodatku zgłodniałam. Od godziny
burczało mi w brzuchu, a jego nie było. Przekręciłam się na drugi bok, a wtedy
włączyła się muzyka z mojego telefonu. Może to Loki dzwoni. Gdy sięgnęłam po
telefon, muzyka ucichła. Nie pisało nic, że ktoś do mnie dzwonił.
Ktoś
zadzwonił do drzwi, a potem zapukał. Co miałam zrobić? Przecież nie otworzę, bo
nie dam rady. Cierpliwie czekałam aż ta osoba sobie pójdzie. Nagle usłyszałam,
jak ktoś otwiera drzwi kluczem, a potem nastąpił głośny trzask. Podniosłam się
do pozycji pół leżącej i czekałam na dalszy ciąg zdarzeń. Usłyszałam powolne
kroki. Automatycznie skojarzyło mi się to z jakimś drapieżnikiem, który wie,
gdzie jest ofiara, ale się z nią bawi. Śmierdziało mi to podstępem Lokiego i
przez chwile się nawet rozluźniłam, a mój brzuch odezwał się do mnie ze znaczną
siłą.
-
Loki? To ty? Strasznie długo cię nie było, głodna jestem - oznajmiłam, a wtedy
kroki skierowały się w stronę mojego pokoju.
Przygryzłam
dolną wargę, gdy w progu stanął Eros. Skąd on znał adres?! Nie wiedziałam, co
mam teraz zrobić, całkowicie byłam uziemiona. Przecież nawet nie byłam w stanie
wstać i walczyć. W pewien sposób przytłaczało mnie to, ale znajdowałam się już
w gorszych sytuacjach.
- Po
coś tu przylazł? - spytałam hardo.
- A
jak myślisz? - Eros nonszalancko oparł się o framugę i zaplótł ręce na piersi.
Uśmiechnął się do mnie triumfalnie, ale chyba nie wie, z kim zadziera.
-
Nie mam zielonego pojęcia, nie przypominam sobie, abym zapraszała przygłupiego
erotomana - syknęłam zniecierpliwiona. Niech tylko się przybliży, a wsadzę mu
mój miecz prosto w… nieważne.
Eros
przestał się uśmiechać i zaczął do mnie pomału podchodzić.
- A
gdzie twój chłopak, co? Siedzisz tutaj taka bezbronna, niepełnosprawna. W sumie
aż mi cię teraz żal.
- No
widzisz, a mnie ciebie zawsze było żal. Taki mizerny i chociaż bóg miłości, to
potrafiła mu odmówić taka prosta kobieta jak ja.
- Ty
nie jesteś prostą kobietą, Bellono. Jesteś boginią. Nie zapominaj o tym.
- Kimże
ja jestem wobec Afrodyty lub Zeusa? - Eros zacisnął mocniej szczęki, wyraźnie
rozzłoszczony.
- To
z Zeusem to była porażka! Rzucił się na mnie, bo był pijany. Nieprzyjemna
przygoda.
- No
cóż, w twoim przypadku wszystko możliwe. Jak z kobietami ci nie idzie, to
lecisz na mężczyzn. A w ogóle to gdzie Apollo. Bez niego jesteś całkowicie
bezbronny.
- A
kto ci powiedział, że jestem bez niego? Apollo!
Spojrzałam
na drzwi, a w nich pokazał się Apollo, który w ręku trzymał już wyciągnięta
gitarę elektryczną. Przeraziłam się w duchu, ale nie dałam tego po sobie
poznać. Przełknęłam nerwowo ślinę.
- No
proszę, zjawiła się tandetna podróbka Elvisa Presleya.
- A
od kiedy ty masz taki cięty język? Ostatnio byłaś taka miła - rzucił blondyn.
-
Taki jeden kretyn wtrącił się w moje życie - odpowiedziałam chłodno. To prawda,
Loki zaczął znacznie oddziaływać na moje zachowanie i nawet ja to zauważałam.
- To
może przejdziemy do interesów? - przerwał naszą wymianę zdań Eros.
Spojrzał
na mnie wygłodniałym wzrokiem i oblizał usta, zrobiło mi się niedobrze. Nawet
miałam odruch wymiotny, co go wkurzyło. Patrzyłam na niego i czekałam na
odpowiedni moment. Gdy zbliżył się do mnie na odpowiednią odległość,
wyszeptałam zaklęcie i przycięłam mu trochę grzywkę moim mieczem. Złote kosmyki
opadły na podłogę, a Apollo zaczął się śmiać. Eros warknął na mnie groźnie,
uśmiechnęłam się przebiegle.
-
Zapamiętaj sobie, że wciąż jestem boginią wojny - syknęłam.
-
Cieszę się, że wciąż masz swój charakterek, kocico. Myślę, że będzie ciekawie.
Eros
rozpostarł ręce i nagle wybiła od niego oślepiająca jakość. Miecz wypadł mi z
ręki, ból przeszył mi głowę. Miałam wrażenie, że zaraz mi eksploduje.
Przetarłam oczy, a gdy je otworzyłam, Eros znajdował się niebezpiecznie blisko
mnie. Pomiędzy naszymi ciałami było zaledwie kilka centymetrów. Chciałam się
odsunąć, ale wyszło z tego tylko tyle, że upadłam na plecy i znalazłam się w
jeszcze gorszej sytuacji. Eros mruknął zadowolony i uniósł się nade mną.
-
No, gdzie twój rycerzy? Może akurat przyjdzie na wielki finał, co? Byłoby
bardzo ciekawie. Apollo, pilnuj, aby nikt mi nie przeszkadzał. W szczególności
ten palant.
Zrobiłam
się czerwona ze złości. Miałam go serdecznie dość. Poczułam to uczucie, które
kiedyś towarzyszyło mi w każdej chwili. Teraz było wprawdzie nie tak wielkie,
ale przeraziłam się. To pewnie przez tego Lokiego, przez niego moja dawna ja
zaczęła się przebudzać.
Nagle
złapałam Erosa za ramiona i przewróciłam na plecy. Nie mogłam się poruszać
nogami, ale udało mi się podczołgać do mojego miecza. Niestety, wtedy wytrącił
się Apollo. Złapał mnie w pasie i podniósł bez najmniejszego problemu.
Brutalnie rzucił mnie na ziemię, uderzyłam czołem o kant szafki, przez co aż mi
zawirowało w głowie. Chwycił gitarę do ręki i mogłam spodziewać się ogłuszenia.
Spojrzał na Erosa, który kiwnął potakująco głową.
-
Walnij ją tą gitarą, aby straciła przytomność. Tylko nie graj.
Apollo
kucnął przy mnie i uśmiechnął się szczeniacko.
-
Zatkaj uszy - wyszeptał mi, po czym zabrzmiały pierwsze akordy.
Zrobiłam,
co mi kazał, a wtedy Eros wstał jak oparzony.
- Co
robisz, idioto?! Nie miałeś grać!
Ale
było już za późno. Oszałamiająca gra rozprzestrzeniła się po mieszkaniu. Chwilę
później wszystko ucichło.
Otumaniony
Eros siedział na łóżku i ledwo trzymał się w pionie.
-
Wiesz, zanim cię zabiję, to chcę ci pokazać coś, czego ty nie potrafiłeś zrobić
w sumie od samego początku.
Apollo
klęknął przede mną i pocałował gwałtownie. Oszołomiona nie zareagowałam, bo
przecież tylko Loki tak całował. Usłyszałam jakiś jęk od Erosa, a zaraz potem
Apollo wyciągnął broń i wsadził mu kolkę prosto w głowę, nawet na niego nie
patrząc. Krew rozprysła po całej pościeli i części ściany.
Gdy
odsunął się, miałam walnąć mu liścia, ale pomyślałam, że to byłoby nie fair.
Ostatecznie walnęłam go, ale pięścią.
-
Debil! - syknęłam z zaczerwionymi policzkami.
Apollo
zmienił się w Lokiego, który mimo odbitej pięści na policzku, uśmiechał się
zawadiacko.
Mimo
mojego ciosu znów bezkarnie zbliżył się do mnie, ale tym razem wziął na ręce i
zaniósł do swojego pokoju. Tam położył mnie na łóżku.
- Co
kombinujesz? - zapytałam podejrzliwie.
Przyniósł
mi apteczkę i lusterko. Dopiero wtedy poczułam, że po czule spływa mi krew.
Mimo to i tak uważnie obserwowałam każdy jego ruch.
-
Długo mnie nie było, prawda? Jesteś głodna - i zniknął w korytarzu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz