sc Agonia bogów: schyłek mitologii: Opowiadanie 16
Layout by Scar

niedziela, 31 stycznia 2016

Opowiadanie 16

     *** Bellona

     Był już późny wieczór, a Lokiego wciąż nie było. W dodatku zgłodniałam. Od godziny burczało mi w brzuchu, a jego nie było. Przekręciłam się na drugi bok, a wtedy włączyła się muzyka z mojego telefonu. Może to Loki dzwoni. Gdy sięgnęłam po telefon, muzyka ucichła. Nie pisało nic, że ktoś do mnie dzwonił.
     Ktoś zadzwonił do drzwi, a potem zapukał. Co miałam zrobić? Przecież nie otworzę, bo nie dam rady. Cierpliwie czekałam aż ta osoba sobie pójdzie. Nagle usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi kluczem, a potem nastąpił głośny trzask. Podniosłam się do pozycji pół leżącej i czekałam na dalszy ciąg zdarzeń. Usłyszałam powolne kroki. Automatycznie skojarzyło mi się to z jakimś drapieżnikiem, który wie, gdzie jest ofiara, ale się z nią bawi. Śmierdziało mi to podstępem Lokiego i przez chwile się nawet rozluźniłam, a mój brzuch odezwał się do mnie ze znaczną siłą.
     - Loki? To ty? Strasznie długo cię nie było, głodna jestem - oznajmiłam, a wtedy kroki skierowały się w stronę mojego pokoju.

     Przygryzłam dolną wargę, gdy w progu stanął Eros. Skąd on znał adres?! Nie wiedziałam, co mam teraz zrobić, całkowicie byłam uziemiona. Przecież nawet nie byłam w stanie wstać i walczyć. W pewien sposób przytłaczało mnie to, ale znajdowałam się już w gorszych sytuacjach.
     - Po coś tu przylazł? - spytałam hardo.
     - A jak myślisz? - Eros nonszalancko oparł się o framugę i zaplótł ręce na piersi. Uśmiechnął się do mnie triumfalnie, ale chyba nie wie, z kim zadziera.
     - Nie mam zielonego pojęcia, nie przypominam sobie, abym zapraszała przygłupiego erotomana - syknęłam zniecierpliwiona. Niech tylko się przybliży, a wsadzę mu mój miecz prosto w… nieważne.
     Eros przestał się uśmiechać i zaczął do mnie pomału podchodzić.
     - A gdzie twój chłopak, co? Siedzisz tutaj taka bezbronna, niepełnosprawna. W sumie aż mi cię teraz żal.
     - No widzisz, a mnie ciebie zawsze było żal. Taki mizerny i chociaż bóg miłości, to potrafiła mu odmówić taka prosta kobieta jak ja.
     - Ty nie jesteś prostą kobietą, Bellono. Jesteś boginią. Nie zapominaj o tym.
     - Kimże ja jestem wobec Afrodyty lub Zeusa? - Eros zacisnął mocniej szczęki, wyraźnie rozzłoszczony.
     - To z Zeusem to była porażka! Rzucił się na mnie, bo był pijany. Nieprzyjemna przygoda.
     - No cóż, w twoim przypadku wszystko możliwe. Jak z kobietami ci nie idzie, to lecisz na mężczyzn. A w ogóle to gdzie Apollo. Bez niego jesteś całkowicie bezbronny.
     - A kto ci powiedział, że jestem bez niego? Apollo!
     Spojrzałam na drzwi, a w nich pokazał się Apollo, który w ręku trzymał już wyciągnięta gitarę elektryczną. Przeraziłam się w duchu, ale nie dałam tego po sobie poznać. Przełknęłam nerwowo ślinę.
     - No proszę, zjawiła się tandetna podróbka Elvisa Presleya. 
     - A od kiedy ty masz taki cięty język? Ostatnio byłaś taka miła - rzucił blondyn.
     - Taki jeden kretyn wtrącił się w moje życie - odpowiedziałam chłodno. To prawda, Loki zaczął znacznie oddziaływać na moje zachowanie i nawet ja to zauważałam.
     - To może przejdziemy do interesów? - przerwał naszą wymianę zdań Eros.
     Spojrzał na mnie wygłodniałym wzrokiem i oblizał usta, zrobiło mi się niedobrze. Nawet miałam odruch wymiotny, co go wkurzyło. Patrzyłam na niego i czekałam na odpowiedni moment. Gdy zbliżył się do mnie na odpowiednią odległość, wyszeptałam zaklęcie i przycięłam mu trochę grzywkę moim mieczem. Złote kosmyki opadły na podłogę, a Apollo zaczął się śmiać. Eros warknął na mnie groźnie, uśmiechnęłam się przebiegle.
     - Zapamiętaj sobie, że wciąż jestem boginią wojny - syknęłam.
     - Cieszę się, że wciąż masz swój charakterek, kocico. Myślę, że będzie ciekawie.
     Eros rozpostarł ręce i nagle wybiła od niego oślepiająca jakość. Miecz wypadł mi z ręki, ból przeszył mi głowę. Miałam wrażenie, że zaraz mi eksploduje. Przetarłam oczy, a gdy je otworzyłam, Eros znajdował się niebezpiecznie blisko mnie. Pomiędzy naszymi ciałami było zaledwie kilka centymetrów. Chciałam się odsunąć, ale wyszło z tego tylko tyle, że upadłam na plecy i znalazłam się w jeszcze gorszej sytuacji. Eros mruknął zadowolony i uniósł się nade mną.
     - No, gdzie twój rycerzy? Może akurat przyjdzie na wielki finał, co? Byłoby bardzo ciekawie. Apollo, pilnuj, aby nikt mi nie przeszkadzał. W szczególności ten palant.
     Zrobiłam się czerwona ze złości. Miałam go serdecznie dość. Poczułam to uczucie, które kiedyś towarzyszyło mi w każdej chwili. Teraz było wprawdzie nie tak wielkie, ale przeraziłam się. To pewnie przez tego Lokiego, przez niego moja dawna ja zaczęła się przebudzać.
     Nagle złapałam Erosa za ramiona i przewróciłam na plecy. Nie mogłam się poruszać nogami, ale udało mi się podczołgać do mojego miecza. Niestety, wtedy wytrącił się Apollo. Złapał mnie w pasie i podniósł bez najmniejszego problemu. Brutalnie rzucił mnie na ziemię, uderzyłam czołem o kant szafki, przez co aż mi zawirowało w głowie. Chwycił gitarę do ręki i mogłam spodziewać się ogłuszenia. Spojrzał na Erosa, który kiwnął potakująco głową.
     - Walnij ją tą gitarą, aby straciła przytomność. Tylko nie graj.
     Apollo kucnął przy mnie i uśmiechnął się szczeniacko.
     - Zatkaj uszy - wyszeptał mi, po czym zabrzmiały pierwsze akordy.
     Zrobiłam, co mi kazał, a wtedy Eros wstał jak oparzony.
     - Co robisz, idioto?! Nie miałeś grać!
     Ale było już za późno. Oszałamiająca gra rozprzestrzeniła się po mieszkaniu. Chwilę później wszystko ucichło.
     Otumaniony Eros siedział na łóżku i ledwo trzymał się w pionie.
     - Wiesz, zanim cię zabiję, to chcę ci pokazać coś, czego ty nie potrafiłeś zrobić w sumie od samego początku.
     Apollo klęknął przede mną i pocałował gwałtownie. Oszołomiona nie zareagowałam, bo przecież tylko Loki tak całował. Usłyszałam jakiś jęk od Erosa, a zaraz potem Apollo wyciągnął broń i wsadził mu kolkę prosto w głowę, nawet na niego nie patrząc. Krew rozprysła po całej pościeli i części ściany.
     Gdy odsunął się, miałam walnąć mu liścia, ale pomyślałam, że to byłoby nie fair. Ostatecznie walnęłam go, ale pięścią.
     - Debil! - syknęłam z zaczerwionymi policzkami.
     Apollo zmienił się w Lokiego, który mimo odbitej pięści na policzku, uśmiechał się zawadiacko.
     Mimo mojego ciosu znów bezkarnie zbliżył się do mnie, ale tym razem wziął na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Tam położył mnie na łóżku.
     - Co kombinujesz? - zapytałam podejrzliwie.
     Przyniósł mi apteczkę i lusterko. Dopiero wtedy poczułam, że po czule spływa mi krew. Mimo to i tak uważnie obserwowałam każdy jego ruch.
     - Długo mnie nie było, prawda? Jesteś głodna - i zniknął w korytarzu.

Przejdź do:
- opowiadanie poprzednie: Opowiadanie 15
- opowiadanie następne: Opowiadanie 17

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz